Środę przywitaliśmy wczesną pobudką, bo dziś w planach do pokonania mamy sporo kilometrów. Ponieważ nie znaleźliśmy nic konkretnego do zwiedzania na północ od Sydney postanowiliśmy czym prędzej przedostać się w pobliże Brisbane, a potem oczywiście kierować się dalej na północ do Cairns. W środę zahaczyliśmy zatem o Newcastle, Port Macquaire i Coffs Harbour. Zrobiliśmy drobne zakupy, posiedzieliśmy chwilę w Macu na sieci, a na wieczór zjechaliśmy na darmowy parking Halfway Creek niedaleko Grafton z gorącymi prysznicami na pobliskiej stacji paliw za jedyne $2. Nasz licznik w samochodzie przesunął się po dzisiejszym dniu o dobre 600 km do przodu.
W czwartek zwiedzaliśmy już znacznie więcej. Pacific Hwy wyprowadziła nas do Zatoki i Przylądka Byron, który oprócz tego że jest bardzo urokliwym miejscem z licznymi szlakami pieszymi wiodącymi przez deszczowe lasy, słynie także z tego, że właśnie tam znajduje się najbardziej wysunięty na wschód punkt Australii.
Co więcej, jak się okazuje częstymi bywalcami wspomnianej zatoki są stada delfinów. T. widział całego akurat w momencie podskoku, ja musiałam zadowolić się samymi płetwami, które co pewien czas wynurzały się ze wzburzonego tego dnia oceanu. A potem przegonił nas deszcz. Lało tak mocno, że w końcu musieliśmy wrócić do auta i przebrać ciuchy. Potem już uzbrojeni w palta przeciwdeszczowe zwiedziliśmy resztę okolicy w tym białą morską latarnię.
Co więcej, jak się okazuje częstymi bywalcami wspomnianej zatoki są stada delfinów. T. widział całego akurat w momencie podskoku, ja musiałam zadowolić się samymi płetwami, które co pewien czas wynurzały się ze wzburzonego tego dnia oceanu. A potem przegonił nas deszcz. Lało tak mocno, że w końcu musieliśmy wrócić do auta i przebrać ciuchy. Potem już uzbrojeni w palta przeciwdeszczowe zwiedziliśmy resztę okolicy w tym białą morską latarnię.
Z ulotki, którą dorwaliśmy w lokalnym centrum informacji dowiedzieliśmy się, że niedaleko Byron Bay znajduje się imponująca góra Mt Warning, do której droga prowadzi przez najprawdziwszy las deszczowy.
Początkowo mieliśmy w planach wejście na sam szczyt jednak późna pora ostudziła nasze zapały (do zachodu słońca zostały 3h, a na wejście i zejście trzeba by zarezerwować ok.5h). Zadowoliliśmy się w końcu krótszym półgodzinnym szlakiem, który wił się przez mały potok wśród zachwycających gigantycznych liściastych drzew, zwisających z nich lian, różnych odmian palm i innej typowej zapewne dla deszczowego lasu roślinności. Na nocleg wybieramy bezpłatny parking w Dolinie Tweed (Stotts Island Nature Reserve), gdzie spotykamy drugiego spaceshipa z młodymi Anglikami.
Początkowo mieliśmy w planach wejście na sam szczyt jednak późna pora ostudziła nasze zapały (do zachodu słońca zostały 3h, a na wejście i zejście trzeba by zarezerwować ok.5h). Zadowoliliśmy się w końcu krótszym półgodzinnym szlakiem, który wił się przez mały potok wśród zachwycających gigantycznych liściastych drzew, zwisających z nich lian, różnych odmian palm i innej typowej zapewne dla deszczowego lasu roślinności. Na nocleg wybieramy bezpłatny parking w Dolinie Tweed (Stotts Island Nature Reserve), gdzie spotykamy drugiego spaceshipa z młodymi Anglikami.
E.
0 komentarze:
Prześlij komentarz