wtorek, 26 kwietnia 2011

Mount Gambier – Great Ocean Road

Poniedziałek 25/04 – Wtorek 26/04

Z samego rana wyruszamy w dalszą trasę w kierunku Melbourne. W miejscowości Kingston stajemy zrobić sobie zdjęcia z gigantycznym homarem o imieniu Larry. Dobre 7 metrów wysokości, w całości zrobiony z metalu.

Potem wpadamy na chwilę do Robe na piękną plażę i do Beachport połazić po długaśnym molo. Pod wieczór dojeżdżamy do Mount Gambier gdzie zostajemy na płatnym parkingu (26$) gdyż potrzebujemy prądu. Przy okazji robimy pierwsze w Australii pranie, które wychodzi nam nawet taniej niż te robione w Azji.

We wtorek zwiedzamy MG, które słynie ze swoich kraterowych jezior. Nie powiem, brzydkie nie były, ale jakiegoś wielkiego wrażenia na nas nie zrobiły. Udaje nam się również dostać do biblioteki na godzinkę darmowego Internetu. Tuż koło biblioteki udajemy się do jaskini, która zapadła się wiele lat temu i teraz jest w niej całkiem ładny ogród.

Miasto opuszczamy koło południa i jedziemy w stronę oceanu aby dostać się na Great Ocean Road, jedną z najlepszych widokowo tras w Australii. I rzeczywiście, droga wijąca się tuż przy oceanie robi niesamowite wrażenie. Co kilka kilometrów znajdują się punkty widokowe na co bardziej spektakularne klify i skalne wyspy. Miejsca te noszą nazwy takie jak Most Londyński, 12 Apostołów czy Łuk.

Niestety w połowie drogi zaczyna się ściemniać i nie możemy zatrzymać się we wszystkich punktach widokowych. Ech, a pomyśleć, że rano marnowaliśmy czas na jakieś średniej klasy jeziora i ogrody. Grrr. Na noc udajemy się do miejscowości Laver Hill gdzie płacimy $15 za kemping bez prądu. Przy okazji pierwszy raz idziemy coś zjeść w pobliskiej knajpie. Kosztuje nas to majątek, ale lazania i ryba z frytkami okazują się całkiem smaczne, więc źle nie jest. Co do Laver Hill – zatrzymaliśmy się tam, nie dlatego że to super mieścinka…a dlatego, że noc nas w drodze zastała. Trasa, którą mieliśmy do pokonania okazała się spiralnie pokręcona, gdzie czasem trzeba było zwalniać do 15 km/h aby utrzymać się na swoim pasie. Aby nie ryzykować postanowiliśmy jej resztę pokonać za dnia.

E.T

0 komentarze:

Prześlij komentarz