czwartek, 28 kwietnia 2011

Melbourne

Czwartek 28/04

Z samego rana opuszczamy nasze pole kempingowe pełne bezdomnych i udajemy się na zwiedzanie Melbourne. To na razie największe miasto jakie przyszło nam oglądać w Australii. Na ulicach spory ruch, ciężko znaleźć miejsce do parkowania, które nie będzie kosztować nas małej fortuny (np. $20 za 3 godziny parkingu, co kazano nam płacić w jednym z podziemnych parkingów). W końcu udaje się zaparkować całkiem niedaleko centrum i płacimy tylko $2,5 za 4 godziny. Huh. Po zostawieniu auta kierujemy się w stronę Federation Square czyli centrum miasta.



Tutaj zasadzamy się na darmowy autobus, którym możemy zwiedzić wiele z atrakcji jakie oferuje Melbourne. Autobus okazuje się bardzo sympatyczny, z jego pomocą zwiedzamy sporą część miasta, kilka razy po drodze wysiadając. Na Victoria’s Market kupujemy sporo pamiątek po całkiem rozsądnych cenach. Samo Melbourne wielce nas nie zachwyciło, ale może to mieć związek z tym, że od jakiegoś czasu nie przepadamy za dużymi miastami. Czujemy się w nich przytłoczeniu i nie bardzo mamy ochotę na zwiedzanie. Dużo bardziej podobają nam się małe mieściny (albo wręcz osady z 30 mieszkańcami), które mają niesamowity klimat.
Po przejażdżce autobusem wracamy do naszego autka i opuszczamy Melbourne kierując się na północ. Dzięki znakomitemu rozeznaniu kartograficznemu kapitana Ewy udaje nam się uniknąć wszystkich płatnych dróg, co jeszcze rano wydawało nam się niemożliwe. Ha!


Na noc zatrzymujemy się na darmowym parkingu gdzie spotykamy pierwszych Tasmańczyków (Tasmanów?). Ich opowieści nakręcają nas ostro na zwiedzanie Tasmanii, ale tym razem nie damy rady. Ale kiedyś na pewno.

E.T

0 komentarze:

Prześlij komentarz