wtorek, 19 kwietnia 2011

Coober Pedy i The Breakaways

Wtorek 19/04

Tego dnia zbytnio nie zbliżyliśmy się do Czerwonego Środka, bo większość czasu spędziliśmy na zwiedzaniu i podziwianiu widoków. I było warto! Najpierw Coober Pedy – dość mała mieścinka, która zasłynęła w szerokim świecie jako tło do filmów: Mad Max, Pitch Black czy Red Planet. Duża część miasta zbudowana jest pod ziemią gdzie temperatura utrzymuje się na stałym poziomie 24 st.C przez okrągły rok. Pozwala to ludziom na normalnie funkcjonowanie gdy na zewnątrz temperatura dochodzi do 50 st. w sezonie letnim. My odkryliśmy że określenie „pod ziemią” jest raczej dużo przesadzone i właściwie chodzi tu o domy, kościoły, sklepy, a także kempingi które są osadzone w wydrążonej skale. Mimo to całość robi wrażenie. CP słynie także z niezliczonej ilości kopalni opalu. Już kilkanaście kilometrów przed miastem można zaobserwować masę piaszczystych kopców i jeszcze więcej znaków ostrzegawczych, by przypadkiem nie wybrać się na przechadzkę, bo rzeczywiście można skończyć w głębokim wywiercie.

W centrum informacji natomiast dowiedzieliśmy o położeniu oddanego do użytku publicznego obszaru, gdzie na własną rękę można szukać „zielono-niebieskich kamyczków”. Miejsce to zwie się „public noodling area” co mi kojarzy się jedynie z chińskimi kluchami: ) Pogrzebaliśmy trochę w piachu, ale nic niestety nie znaleźliśmy, nas natomiast znalazł Chińczyk który chciał nam wcisnąć wisiorki z opalem, które sam wykopał swoją wydrążoną w przydomowym ogródku kopalnią. Wisiorki bardzo ładne, ale szalenie drogie – skończyło się jedynie na oglądaniu.

I tak opuściliśmy Coober Pedy ruszając dalej na północ w kierunku The Breakaways. Aby tam dotrzeć jakieś 25 km za miastem musieliśmy wjechać na nieutwardzoną piaszczystą i nierówną drogę. Telepało nami niesamowicie, ale widoki jakie na nas czekały były tego warte. Z kilku punktów widokowych rozciągał się iście księżycowy krajobraz, wcześniej takie rzeczy widzieliśmy tylko na widokówkach. Z resztą, co my się tutaj będziemy produkować, wszystko jest uwiecznione na zdjęciach :)

Aby zwiedzić pozostałe atrakcje tej trasy czyli Moon Plain (Księżycowa Równina) oraz Dog Fence musieliśmy w końcu zrobić 70-kilometrową pętlę po piaszczystej, dziurawej drodze, na której w ogóle nie powinno nas być, ponieważ nasz kontrakt wynajmu auta zakazywał poruszania się takimi traktami. Gdyby nam wówczas padło autko no to mielibyśmy pozamiatane. Na noc dojeżdżamy do miasteczka o nazwie Marla gdzie spędzamy noc na polu kempingowym, tym razem tylko za $15 dolarów, ale za to bez prądu. Lampka na razie świeci, a baterie i kompa udaje nam się naładować w kuchni. Miło.

E.T

0 komentarze:

Prześlij komentarz