piątek, 22 kwietnia 2011

Kings Canyon (Watarrka)

Piątek 22/04
Jakoś umknęło nam do tej pory wspomnieć cokolwiek o cenach paliwa w Australii. W większych miastach za litr bezołowiowej płaci się $1.35 – $1.50 w zależności od stacji i od miasta. Im dalej od dużych miast, tym cena benzyny wzrasta. I tak, już jakieś 400km przed Czerwonym Środkiem musieliśmy płacić $1.60 – $1.80, a w pobliżu Uluru i Kanionu nawet ponad 2 dolary. Rekordowo tankowaliśmy się za $2.15 (6 PLN!), ponad 50% więcej niż w Adelajdzie czy Sydney. A robiąc tyle kilometrów po pustkowiach jest to naprawdę odczuwalne dla kieszeni. Ale nic to, jak się chce oglądać piękne rzeczy trzeba płacić.
Wracając do samego kanionu, bo o nim mieliśmy pisać. Przepiękny jest, 6,6 kilometrowa trasa wokół niego to bezsprzecznie najlepszy trekking jaki zrobiliśmy podczas naszej wyprawy. Zaczęło się od bardzo stromego podejścia, ale później było już w miarę równo.




Dwa razy schodziliśmy kilkaset metrów z głównego szlaku aby dostać się do punktów widokowych, z których rozciągały się niesamowite widoki w głąb kanionu a także na pobliskie równiny. W samym kanionie znajduje się również strumień, który w pewnym miejscu rozlewa się bardzo szeroko co umożliwia kąpiele. Zakątek ten nazwany jest Ogrody Edenu, co w miarę dobrze oddaje urok tego miejsca. Cała trasa zajęła nam 2,5 godziny i nieźle nas wymęczyła. A jeśli ktoś nie czuje się na siłach na taką trasę, albo po prostu nie ma ochoty chodzić, zawsze może wykupić w pobliskiej mieścinie lot helikopterem nad całym kanionem. Kosztuje to kilkaset dolarów, ale widoki podobno nieziemskie.


Po powrocie do auta czeka nas jeszcze 300 km na granicę Terytorium Północnego z południową Australią, gdzie mieści się darmowy parking, nasze miejsce noclegowe. Po drodze spotykamy stado wałęsających się na poboczu wielbłądów, które niespeszone pozują nam do zdjęć. Widzimy także kilka emu, ale te jak tylko zobaczyły E wysiadającą z auta z aparatem dały nogę. Tchórze.


E.T.

1 komentarze:

krafol pisze...

ceny benzyny nie robia na nas wrazenia...dawno nie bylo Was w Polandzie :))

Prześlij komentarz