środa, 26 stycznia 2011

No probrem

First officer's log, Stardate 26012011

No tak, bo kto nie śpi o 3.30? (chińskiego czasu, bo w Polsce wtedy ledwie 21.30, celna uwaga). Dzwonimy zatem dzwonkiem, raz, drugi, trzeci. Po paru minutach wyłania się zaspany Chińczyk. Niski, koło trzydziestki, obłędnie uśmiechnięty. Otwiera drzwi i zaprasza nas do środka. Zaczynamy go przepraszać, że obudzilim, że autobus, że to, że tamto. A on z jednym otwartym okiem uśmiecha się na całą gębę "no probrem". Tu macie klucz, tu pilot od klimy i ogrzewania, tamtędy do pokoju, rano pogadamy. No probrem. Normalnie człowiek-bóg. Z miejsca został naszym ulubionym Chińczykiem.
Po angielsku gada nieźle, rozumie wszystko. Tylko akcent ma ossstry. Ale co mu nie powiemy, on odpowiada jednym "no probrem". Ubłociliśmy im (razem z żoną prowadzą ten hostel) okrutnie wypożyczone rowery - no probrem.
6 kilo prania mamy do zrobienia - no probrem.
Nie umiemy ustawić TV, żeby współgrał z anteną - no probrem.
Zaplanowałem już, że rzucę w jego 3 letnią córkę krzesłem, żeby zobaczyć co zrobi. Pewnie będzie tylko sporo krwi i "no probrem". Ale spróbować warto :) Jutro cyknę z kolesiem fotkę, będzie
można ją zobaczyć w katalogu Yangshou. A najchętniej to bym się z nim upił, niesamowity jest człek.

T.

0 komentarze:

Prześlij komentarz