środa, 8 czerwca 2011

Bay of Plenty – Coromandel - Whangarei

Poniedziałek 06/06 – Środa 08/06

Troszkę nam zbrzydła ta Nowa Zelandia w ostatnich dniach. Pierwsze 10 dni i cała południowa wyspa były naprawdę świetne, ale od przeprawy promowej jakoś to wszystko nijakie nam się wydaje. A może po prostu jesteśmy już zmęczeni ciągłym zwiedzaniem i piękne krajobrazy nie robią już na nas takiego wrażenia jak wcześniej. Do tego zaczęło popadywać, więc łażenie po górach i lasach nie zachęcało.


W poniedziałek udaliśmy się do mieściny Mt Maunganui, gdzie mieliśmy wejść na pobliską górę i podziwiać okolice, ale strasznie lało więc daliśmy sobie spokój. Chwilę pokręciliśmy się tylko po mieście w poszukiwaniu pamiątek i pojechaliśmy dalej na północ w kierunku półwyspu Coromandel.


We wtorek objechaliśmy cały półwysep i udaliśmy się na szlak wzdłuż półwyspu, gdzie podziwialiśmy różniaste formacje skalne i małe zatoczki z niewielkimi plażami. Na pewno dużo lepiej wyglądałoby to wszystko latem, bo można wtedy poleżeć na pisaku i pokąpać się w ocenie, a tak popstrykaliśmy tylko trochę zdjęć i pojechaliśmy dalej. Niestety dziś szczęście nie było po naszej stronie i nie udało nam się dotrzeć do słynnej plaży z gorącą wodą, gdzie za pomocą łopaty można dokopać się do gorącej wody i powygrzewać się w takim dołku. Jest to jednak możliwe tylko na 1-2 godziny przed przypływem, co oznaczało że musielibyśmy czekać grubo ponad 4 godziny.




W środę dojeżdżamy do Auckland, 2 dni szybciej niż wstępnie planowaliśmy, dlatego też nie zostajemy w mieście tylko uderzamy dalej na północ do miasteczka o nazwie Whangarei. Mają tam bardzo przyjemne centrum miasta i kilka fajnych wodospadów. Po południu jedziemy z powrotem w kierunku Auckland, śpimy na polu kempingowym przy samej plaży, gdzie zupełnym przypadkiem (siku się chciało) oglądamy przepiękny wschód słońca.





T.

0 komentarze:

Prześlij komentarz