czwartek, 2 czerwca 2011

Autostradą Zapomnianego Świata do Góry Taranaki

Czwartek 02/06

Dzisiejszy poranek przywitał nas mrozem. T. na szczęście tak nas wczoraj fajnie zaparkował, pośród bujnej roślinności, co uchroniło nasze szyby przed przymarznięciem. Nasi sąsiedzi nie mieli jednak tyle szczęścia, więc przed ruszeniem w drogę czekało ich niezłe skrobanie. Po śniadaniu zajechaliśmy do miasteczka Park Narodowy, by się tam trochę odświeżyć. Najprościej mówiąc prysznic od czasu do czasu wziąć trzeba, a za tę przyjemność skasowano nas 10 dolców. Przyzwoicie odświeżeni ruszamy w drogę. Aby dotrzeć do Góry Taranaki – tej właśnie która widnieje na okładce przewodnika Lonley Planet - czeka nas 200km do przejechania, z tego ¾ po Autostradzie Zapomnianego Świata. Oczywiście mogliśmy wybrać inną drogę „łatwiejszą w obsłudze”, bez tych licznych serpentyn, nagłych łuków, stromych zboczy, ale ta autostrada już samą nazwą nas przyciągnęła. Malowniczo położona wśród zielonych wzgórz i pagórków, na których pasą się stadami białe owieczki. Klimaty jak z bajki.


Autostrada doprowadza nas do miejscowości Stratford, z której pozostaje rzut beretem do wspomnianej góry, co ciekawe do samego podnóża góry prowadzi normalna asfaltowa droga, którą pokonujemy samochodem. Na miejscu wybieramy się w krótki szlak, bo silny wiatr i mroźna pogoda nie zachęcają do dłuższych przechadzek.

Góra zostaje oczywiście uwieczniona na kilkunastu fotkach, a my decydujemy się kierować na północ kraju, by jeszcze przed zmrokiem dotrzeć w okolice słynnych Jaskiń Waitomo, które chcemy zwiedzać jutro z samego rana. T. koncentruje się na jeździe, a ja przeszukuję nasze liczne przewodniki w poszukiwaniu taniego miejsca noclegowego, które wypada na polu kempingowym w Te Kuiti ($20 za 2 osoby czyli naprawdę tanio jak na nowozelandzkie klimaty).

E.

0 komentarze:

Prześlij komentarz