Na wtorek zaplanowaliśmy sobie kilka godzin szwędania się po jednym z większych, słynniejszych i najbardziej przechodzonych parków narodowych – Abel Tasman.
Niestety nie mamy czasu na prawdziwe, kilkudniowe zwiedzanie tego przepięknego miejsca i musimy zadowolić się kilkugodzinną wędrówką nad brzegiem morza tasmańskiego. Widoki, jak zwykle, niesamowite. Tym razem zamiast gór i jezior oglądamy zatoki i wysepki, wszystko porośnięte bujną roślinnością.
Sam szlak nie był specjalnie trudny ani wymagający, ale po pięciu godzinach i dwudziestu kilometrach mamy go serdecznie dość i z ulgą wsiadamy do auta. Rozleniwiliśmy się, cholera. Na noc jedziemy w pobliże miejscowości Picton, gdzie na jutrzejszy poranek zarezerwowaliśmy sobie przeprawę promową na północną wyspę.
Niestety nie mamy czasu na prawdziwe, kilkudniowe zwiedzanie tego przepięknego miejsca i musimy zadowolić się kilkugodzinną wędrówką nad brzegiem morza tasmańskiego. Widoki, jak zwykle, niesamowite. Tym razem zamiast gór i jezior oglądamy zatoki i wysepki, wszystko porośnięte bujną roślinnością.
Sam szlak nie był specjalnie trudny ani wymagający, ale po pięciu godzinach i dwudziestu kilometrach mamy go serdecznie dość i z ulgą wsiadamy do auta. Rozleniwiliśmy się, cholera. Na noc jedziemy w pobliże miejscowości Picton, gdzie na jutrzejszy poranek zarezerwowaliśmy sobie przeprawę promową na północną wyspę.
Wstajemy grubo przed świtem, bo przed 7 musimy być na miejscu, a do przejechania mamy jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. Sama przeprawa bez żadnych problemów, niewiele ponad 3 godziny i jesteśmy w Wellington. Ja chyba dalej mam uraz do pływania po wyprawie na Rafę w Australii, bo mimo braku poważnego kołysania czułem się średnio. Znaczy marynarzem chyba nie zostanę. W Wellington zostajemy tylko kilka godzin, nadal nie przepadamy za dużymi miastami, a do tego masa jednokierunkowych ulic doprowadzała nas do szału. Jedziemy kilkaset kilometrów na północ w kierunku miasteczka Whanganui, po drodze oglądając przeurocze doliny i rzeki.
Na noc zatrzymujemy się niedaleko miejscowości o nazwie Park Narodowy, gdzie spotykamy parę będącą na identycznej wyprawie jak nasza. Te same bilety, ta sama cena, byli wszędzie tam gdzie byliśmy my, jadą tam gdzie będziemy. Nieźle.
Na noc zatrzymujemy się niedaleko miejscowości o nazwie Park Narodowy, gdzie spotykamy parę będącą na identycznej wyprawie jak nasza. Te same bilety, ta sama cena, byli wszędzie tam gdzie byliśmy my, jadą tam gdzie będziemy. Nieźle.
T.
0 komentarze:
Prześlij komentarz