T.
Czyli w 7 miesięcy dookoła świata. Berlin - Londyn - Hong Kong - Chiny - Wietnam - Kambodża - Laos - Tajlandia - Malezja - Singapur - Australia - Nowa Zelandia - Fiji - Wyspy Cook'a - USA - Kanada - Londyn - Berlin
wtorek, 28 czerwca 2011
Los Angeles
T.
sobota, 25 czerwca 2011
Rarotonga
piątek, 17 czerwca 2011
Fiji
Najmniejszą z nich da się obejść dookoła w 10 minut. Sporo ludzi wysiada, mimo że nocleg na jednej z nich kosztuje kupę pieniędzy. Kiedy przyszła nasza pora przesiedliśmy się do małej łódeczki, która przypłynęła po nas z ośrodka. Na miejscu witają nas śpiewami i częstują słodkimi bułeczkami. Mieszkają z nami tylko trzy inne pary, każdy ma osobny domek. Nic specjalnego, ale czysto i przyjemnie. Prąd dostępny jest tylko kilka godzin w ciągu dnia, ale zupełnie nam to nie przeszkadza.
Jedzenia na WSB jest mało i musimy się cieszyć z tego kawałka bułki i połówki banana do śniadania, potem zadowolić się gotowanym groszkiem z marchewką i jajem. Na szczęście kolacja jest bardziej syta bo na talerzu ląduje gotowany makaron i coś na kształt suchego bolognese tzn. dostajemy podsmażone mięso, ale sosu się już doszukać nie możemy:) Na wyspie nie ma żadnych sklepów ani innego zaopatrzenia, nie możemy zatem nic sobie dokupić. Nic to, jakoś przetrwamy te 2 dni. Opalanie i czytanie książek wypełnia nam czas.
Jedno pozytywne wspomnienie które wniesiemy z tej wyspy to fajna rozrywka w postaci tradycyjnych tańców i krótkiego przedstawienia dla nowo przybyłych gości. Na pamiątkę pozostały nam krótkie filmiki, gdzie nieźle umięśnieni Fidżijanie wyginają śmiało ciało : )
W czwartek z radością wsiadamy na łódź, która zabiera nas w rejs powrotny na Nadi. W porcie łapiemy bezpłatny autobus, który rozwozi wszystkich turystów do hoteli. My wracamy do tego samego w którym spędziliśmy naszą pierwszą noc na wyspie.
piątek, 10 czerwca 2011
Auckland
środa, 8 czerwca 2011
Bay of Plenty – Coromandel - Whangarei
niedziela, 5 czerwca 2011
Taupo - Rotorua
Nad całym parkiem unosi się para (pachnąca zgniłymi jajeczkami, naturalnie) i trzeba uważać gdzie się staje, żeby nie stopić sobie butów. Za dodatkową opłatą można skorzystać z kąpieli w kilku basenach wypełnionych gorącą wodą, ale my mamy dosyć gorących źródeł po wczorajszej kąpieli.
piątek, 3 czerwca 2011
Jaskinie Waitomo i wulkaniczna sceneria Tongariro
Na początek krótkie „warto wiedzieć”: wybierając się do Jaskiń Waitomo warto wcześniej rozejrzeć się za kuponami zniżkowymi w lokalnych broszurkach turystycznych lub też rezerwować wycieczki z 12godzinnym wyprzedzeniem, bo można wówczas oszczędzić nawet do 25% ceny biletu. My mieliśmy takie zniżki w postaci voucherów od Spaceshipa, gdzie przy zakupie wycieczki przygodowej (typu tubing w jaskiniach, skakanie z wodospadów, black-water rafting itp.) druga osoba wchodzi za darmo, jednakże chyba wymiękliśmy (znaczy się nie chcieliśmy się pomoczyć hehe) i w końcu wykupiliśmy zwykłą wycieczkę, która obejmowała zwiedzanie 2 jaskiń (Glow-worm i Ruakuri) za $79 od osoby. Może nie zaznaliśmy przygody, ale same oglądanie jaskiń miło wspominamy. Jaskinia Ruakuri, o czym warto wspomnieć, to jedyna jaskinia w okolicy, którą dostosowano do potrzeb inwalidów. Wejście i wszystkie ścieżki są wybetonowane, aby dostać się na sam dół do paszczy jaskini trzeba pokonać spiralnie wijącą się ścieżkę, która okręgami schodzi niżej i niżej. W samej jaskini trochę świecących robali i sporo przeróżnych formacji skalnych. Główną atrakcją drugiej jaskini jest natomiast pływanie przez jej kanały łódką w całkowitych ciemnościach, gdzie nad głowami widać światełka tysięcy małych robaczków (stąd też nazwa jaskini – Jaskinia Świecących Robali hehe). Człowiek ma takie uczucie, jakby niebo zawisło metr nad jego głową. Szkoda że nie mamy żadnych zdjęć do pokazania z tej wyprawy, gdyż w jaskini tej obowiązuje zakaz ich robienia. Inaczej robaczki by się wystraszyły flesza i przestawałyby świecić na dobre kilka godzin. No a wtedy co by oglądali kolejni turyści.
Po jaskiniach udajemy się zwiedzać kolejne góry, tym razem wulkaniczne okolice wokół Tongariro i góry Ruapehu.
Z tego co wyniuchaliśmy w sieci, to właśnie to miejsce posłużyło za Mordor w ekranizacji „Władcy Pierścieni”. Przepiękne miejsce, bardzo klimatyczne, zwłaszcza jak wokoło nie ma prawie ludzi. Na zdjęciach widać, że lokalizacja na Mordor wybrana idealnie. Na noc udajemy się do miasteczka Taupo na bezpłatny parking i małe zakupy.
E. T
P.S. Przepraszamy za kolejną przerwę w blogowaniu, ale jakoś nie możemy się zmusić do pisania, a do tego wena jakoś poszła w siną dal. Za to załączyliśmy pierwsze zdjęcia z Ameryki. Do obejrzenia tutaj: http://picasaweb.google.com/tw.skiba
Prosiemy.
czwartek, 2 czerwca 2011
Autostradą Zapomnianego Świata do Góry Taranaki
Góra zostaje oczywiście uwieczniona na kilkunastu fotkach, a my decydujemy się kierować na północ kraju, by jeszcze przed zmrokiem dotrzeć w okolice słynnych Jaskiń Waitomo, które chcemy zwiedzać jutro z samego rana. T. koncentruje się na jeździe, a ja przeszukuję nasze liczne przewodniki w poszukiwaniu taniego miejsca noclegowego, które wypada na polu kempingowym w Te Kuiti ($20 za 2 osoby czyli naprawdę tanio jak na nowozelandzkie klimaty).
środa, 1 czerwca 2011
Park Narodowy Abel Tasman + Wellington
Niestety nie mamy czasu na prawdziwe, kilkudniowe zwiedzanie tego przepięknego miejsca i musimy zadowolić się kilkugodzinną wędrówką nad brzegiem morza tasmańskiego. Widoki, jak zwykle, niesamowite. Tym razem zamiast gór i jezior oglądamy zatoki i wysepki, wszystko porośnięte bujną roślinnością.
Sam szlak nie był specjalnie trudny ani wymagający, ale po pięciu godzinach i dwudziestu kilometrach mamy go serdecznie dość i z ulgą wsiadamy do auta. Rozleniwiliśmy się, cholera. Na noc jedziemy w pobliże miejscowości Picton, gdzie na jutrzejszy poranek zarezerwowaliśmy sobie przeprawę promową na północną wyspę.
Na noc zatrzymujemy się niedaleko miejscowości o nazwie Park Narodowy, gdzie spotykamy parę będącą na identycznej wyprawie jak nasza. Te same bilety, ta sama cena, byli wszędzie tam gdzie byliśmy my, jadą tam gdzie będziemy. Nieźle.