czwartek, 7 lipca 2011

Yellowstone

Wtorek 05/07 – Czwartek 07/07

Po kilku godzinach jazdy przez Idaho (4 stan) docieramy do małej mieściny w Montanie (5 stan) - Zachodnie Yellowstone, miejsca wypadowego do zachodniej części parku. Nie ma tutaj nic oprócz masy sklepików, restauracji i moteli. Wszystko oczywiście odpowiednio droższe, bo to jedyna namiastka cywilizacji w promieniu wielu mil (jeśli nie liczyć małych wiosek w samym parku, ale tam ceny są po prostu horrendalne) Najbardziej przeraziły nas ceny moteli, bo z setki jakie się tutaj znajdują, tylko kilka miało pokoje poniżej (niewiele) $100 za noc, więc ustaliliśmy, że na noc wracamy 40 mil na południe, gdzie wcześniej znaleźliśmy miejsce na noc za $75. W parku planujemy spędzić 3 dni, więc potrzebujemy co najmniej dwóch noclegów, więc gra warta świeczki.

Sam park znajduje się w większej części w Wyoming (6 stan) jest przeogromny, główna droga w postaci pętelki ma jakieś 250 km i samo przejechanie jej bez żadnych postojów na zwiedzanie zajmuje 4-5 godzin, w zależności od korków, których było od groma, zwłaszcza rano i wieczorem jak każdy wjeżdżał/wyjeżdżał z parku, albo jak stado bizonów zdecyduje się przekroczyć drogę (2 dni wcześniej cieszyliśmy się jak dzieci, kiedy udało nam się nakręcić bizona przechadzającego się tuż przed autem, a tutaj pół godziny po wjeździe do parku natknęliśmy się na całe stado leniwie podążające w stronę drogi. Kiedy już zdecydowały się ją przekroczyć jeden ze strażników zatrzymał cały ruch kilkadziesiąt metrów od nich, samemu chowając się za drzwi samochodu, pewnie żeby nie prowokować bestii. My, z aparatem w dłoni i uśmiechem na pyszczku staliśmy może 20 metrów od najbliższych bizonów. Ależ fajne z nich zwierzaki ;))


Yellowstone podzielone jest na 5 części, każda zupełnie inna niż pozostałe. My zwiedzanie zaczęliśmy od gejzerów, których są tutaj setki. Jedne malutkie, plujące wodą na kilkanaście centymetrów, inne przeogromne, wystrzeliwujące wodę nawet na kilkadziesiąt metrów w górę. Nam udało się zobaczyć jak strzelają oba największe: Old Faithful i Great Fountain. Ten drugi tryska wodą w odstępie kilkunastu godzin, więc kolejny raz mieliśmy dużo szczęścia (Old Faithful strzela regularnie co 100 minut, więc tutaj nie było problemu).Wrażenie niesamowite, gejzer nagle ożywa i zaczyna buchać parą, by po kilku minutach zacząć tryskać gorącą wodą. Zwiedzanie kończymy o zachodzie słońca i wracamy do Zachodniego Yellowstone, gdzie przez przypadek znajdujemy pominięty wcześniej przez nas motel z pokojem za „jedyne” $70 za noc. Ponad $25 więcej niż średnio płacimy za pokój, a my i tak czujemy się jakbyśmy odkopali skarb na pustyni, hehe.


W środę zwiedzamy kolejne 2 części Yellowstone, tym razem gorące źródła Mammoth z przepięknymi formacjami skalnymi i oczkami wodnymi oraz Tower – Roosevelt z zielonymi łąkami, lasami i potokami. Dziś poza kolejnym stadem bizonów udało nam się zobaczyć łosie, sarny, świstaki, masę wiewiórek, wilka albo kojota (nie wiemy co to, bo biegał po łące spory kawałek od nas) i małego niedźwiadka grizzly, niestety z bardzo daleka i krótko, bo skubaniec schował się za drzewo a strażnicy nie pozwolili nikomu podejść bliżej niż jakieś 70 metrów (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że w tym samym czasie w innej części parku niedźwiedzica zabiła turystę, gdyż ten przypadkowo znalazł się bardzo blisko jej malucha…brrrr).


W czwartek zwiedzamy część z ogromnym kanionem, jeziorami i wodospadami, wieczorem opuszczamy park wschodnim wyjściem. Trzy dni zwiedzania, a my czujemy, że i tak sporo ominęliśmy, a to oznacza, ze jeszcze kiedyś tu wrócimy, hehe. Na noc zostajemy w mieście Buffalo Billa – Cody.





T.

0 komentarze:

Prześlij komentarz