piątek, 18 marca 2011

Laos?! Co? Przegiąłeś!


First officer's log, Stardate 18032011

Dziś mocno niechronologicznie, bo zamiast wpisu z 13 lutego z Halong Bay zamieszczamy świeżutki (pisany w autobusie) post z Laosu. Potem się to jakoś wszystko ładnie datowo poukłada.
A tymczasem mam takiego nerwa, ze nie wytrzymam. Aaaaaaarrrgggghhh!! Laaaaooooosss, ty dupooooo! Jesteśmy właśnie w drodze do Bangkoku. Znaczy powinniśmy być, bo autobus, na który mieliśmy się przesiąść w Vientiane odjechał 3 godziny temu.
Ale po kolei. Będąc w Luang Prabang zdecydowaliśmy się olać północ Laosu i udać się od razu do Tajlandii. Od 4 dni padało nieprzerwanie (a do pory deszczowej jeszcze grube miesiące), do tego wcale nam się tu jakoś wielce nie podoba. Drogo, nic wielkiego do oglądania, a do tego na każdym kroku spotykają nas same jakieś pierdoły. A to odwołali nam w ostatniej chwili zaklepana wcześniej wycieczkę na plantacje kawy, a to specjalnie wstaliśmy na 6 na autobus, a on ruszył dopiero po 9, a to pierwszy raz w Azji zeżarłem coś nieświeżego (a jedliśmy naprawdę w wielu rożnych dzikich miejscach i wsio było ok.) i 4 dni chodziłem półprzytomny, a to leje jak z cebra cały tydzień, w końcu pokąsały nas pszczoły nad wodospadem. Znaczy generalnie mówiąc średnio tu, a na pewno dużo gorzej niż w Wietnamie, Kambodży czy choćby Chinach. Zatem decyzja :spadamy do Tajlandii. Bilety kupione najpierw wieczorkiem 11h do Vientiane, tak, żaby być na rano, potem 10 godzin przerwy na ostatnie zwiedzanie Laosu i wieczorkiem kolejne 11h w autobusie i w sobotę rano już w Bangkoku. Taaaaa.
Ruszyliśmy 19.30, koło 21 ugrzęzliśmy w jakiejś dziurze i tak staliśmy do 7 rano. Łiiiii. Potem jeszcze 2 dwugodzinne przerwy, raz nadkole ,a raz akumulator i jest godzina 20, a my jeszcze nie w Vientiane. Autobus do Bangkoku ruszył o 17.30. Szlag by to oraz grrrrrrr. A zatem kolejna noc spędzona tutaj. Brakuje tylko jeszcze, żeby nam kasy nie chcieli oddać za bilety. Poleje się krew wtedy, bo jestem już spory kawałek za granicą obłędu. I ciągle przyspieszam.

Podsumowując, Laos, jesteś do bani i możesz się wypchać. Ot co!

T.

2 komentarze:

rumpelek pisze...

zajebiście ziom :) znaczy ten Laos średnio zajebiście ale i tak zajebiście :) wszystko przeczytałem :) na zdjęcia mam niestety słaby net chwilowo bo właśnie wysłali mnie do ciepłych krajów.. baaardzo ciepłego kraju.. bawcie się dobrze :) بالتوفيق!

skib pisze...

Rumpelek, gdzie Ty, w Libii? :P

Prześlij komentarz